KOMENTARZE

Krystyna Dyrda-Kortyka Artystka była przez wiele lat kojarzona z klasycznymi formami tkackimi. Wykonywała kompozycje z wełny i stilonu, o grubej, marszczonej fakturze, w których jednak zawsze można było odnaleźć subtelność, liryczność, nostalgię.  

- Od 1992 roku Krystyna Dyrda-Kortyka tworzy przede wszystkim lekkie, pełne światła, oszczędne w kolorach, wyciszone kompozycje z papieru ręcznie czerpanego. 

- Technika tkacka jest bardzo żmudna, wymaga ciężkiej codziennej pracy – twierdzi. – I bardzo trudno w sposób klasyczny wykonać nowoczesną tkaninę. Wielkim przełomem w mojej twórczości było zapoznanie się z papierowymi technikami. Z tym nowym tworzywem zetknęłam się na sympozjum w ASP w Łodzi, na pokazie przygotowanym przez meksykańskie artystki. Papier ma w sobie tyle ekspresji, że można go porównać z akwarelą. Trzeba bardzo szybko podejmować decyzje i do końca nie można przewidzieć efektu. Ta technika jest dla mnie odkryciem, ale przecież nie jest czymś nowym, Hanna Ciepiela, Gazeta Lubuska.11.03.1999

Autorka nierzadko wiedzie widza po różnych piętrach odczytywania znaczeń swoich prac. Po pierwsze – zwraca uwagę na wartość szczegółu, drobiazgu. Ćwiczymy tę umiejętność wytrwale, oglądając liczne miniatury, w których strzępy materii przypominają, że takie zapisy są utrwalaniem zaledwie strzępów życia. Kiedy już opanujemy tę czynność, uświadomić sobie możemy z łatwością, że wielkie kompozycje są sumą szczegółów. Wtedy możemy pojąć bez trudu, że nawet monotonne powtarzanie jakiegoś detalu ma znaczenie istotne; nie tylko zdobnicze, ale też znaczące. Gabriela Balcerzakowi, Ziemia Gorzowska,12/25.03.1999

Dla Krystyny Dyrdy – Kortyki tkanina jest polem doświadczalnym, monologiem wewnętrznym, zwierzeniem, psychoterapią, zabawą, przyjemnością, ciężką pracą fizyczną, pracą połączoną z niesłychaną koncentracją. Jest przygodą wymagającą ciągłego ryzyka. Tworzywo, które wybrała dla tej twórczości jest samo z siebie biologiczne, można powiedzieć zmysłowe. Emanuje istotę natury, jej żywiołowość. Przetwarzani jednej żywiołowości w drugą, tej , która nosi w sobie, w tę której tworzy się coś, co ma być przedmiotem magicznym, dziełem sztuki, jest procesem, który również nie może być inny niż żywiołowy,

(…) – pisze o artystce Zofia Gerhard.